2 października 2013

Podsumowanie wrześniowej pielęgnacji.

Wrześniowy plan pielęgnacji został spełniony, niestety, tylko połowicznie... Tak czy siak, zapraszam Was na podsumowanie!

  Jak widać, zużycia są niewielkie. Stało się tak jednak głównie ze względu na fakt wielkiej zmiany w pielęgnacji cery. Wraz z nadejściem jesieni zaczęłam używać retinoidy, a dokładniej Retin-A. Do połowy września, owszem, używałam kremu Syn-Ake na dzień i Baikal Herbals na noc, jednak przy kuracji retinoidowej są one zdecydowanie za słabe. Krem Syn Ake dam mamie, u mnie nie dawał on spektakularnych efektów, być może ze względu na mój młody wiek. Nawilża przeciętnie, wpływu na moje zmarszczki w okolicach oczu nie zaobserwowałam, pomimo, że w tej roli używałam go przez dłuugi czas. Być może lepiej sprawdzi się na cerze dojrzałej. Krem z Baikal Herbals poczeka na lepsze czasy, jest zbyt mało nawilżający dla skóry odwodnionej i podrażnionej kuracją retinoidową. Zrezygnowałam też  z korundu, który nie jest wskazany przy łuszczącej się cerze. Co do maseczek... Glinki nie użyłam ani razu, nie mam póki co serca do rozrabiania i psikania  twarzy przez pół godziny, aby glinka nie zaschła. Wolę gotowe produkty, dlatego też często sięgałam po peeling enzymatyczny z Organic Shop, który traktuję jak maskę. Półprodukty i serum z wit.C stosowałam, została mi jeszcze ok. 1/3 opakowania serum.
Zdenkować udało mi się płyny micelarne i odżywkę do rzęs- nie zrobiła na mnie wrażenia. Mydełka węglowego używałam codziennie na noc, skubane jest bardzo wydajne. Praktycznie nadal wygląda tak samo. Niestety, zostało w domu, zapomniałam je spakować...




Włosowe zużycia prezentują się znacznie lepiej. Maskę Gloria używałam tylko wzbogaconą o półprodukty- najczęściej mleczko pszczele i aloes. Zużyłam też niezbyt udany szampon z Planeta Organica, o którym pisałam TU . Balsam Aleppo też dobił dna. Maski infinity używałam solo, jak i w wersji wzbogaconej. W obu spisała się bardzo dobrze. Niestety, we wrześniu rzadko miałam czas na olejowanie, co spowodowane było głównie wizytą TŻ-ta, wyprowadzką i załatwianiem miliona spraw. Wciekę natomiast używałam regularnie do połowy września, potem o niej zapomniałam...Obiecuję poprawę :)
Jak widać, moje ambitne plany nie do końca zostały spełnione, czuję pewien niedosyt. Zdecydowanie muszę wyrobić w sobie regularność olejowania i wcierania wcierek. O pielęgnacji retinoidowej pojawi się wkrótce post. Myślę, że we wrześniu daruję sobie opisanie szczegółowej pielęgnacji, gdyż jest to zbyt gorący czas w życiu studenta.:) Znów trzeba się przestawić na ranne wstawanie i, w moim przypadku, uczelnie 7 dni w tygodniu...

P.S Co do balsamu z poprzedniego postu, wzbogaciłam go wczoraj o koncentrat z aloesu, kolagen i elastynę, oleje awokado i olejek macadamia, zostawiłam taką mieszankę na włosach ok 40 minut i... też bez szału...Czyli nawet jako baza do wzbogacania ten balsam nie jest najlepszy. 

4 komentarze:

  1. Ładnie poszło, szczególnie włosowo :) U mnie też kosmetyki "twarzowe" schodzą chyba najwolniej. Podziwiam Cię za zdenkowanie serum do rzęs, ja chyba nigdy go nie skończę. Wydajne jest jak diabli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też dłuugo męczyłam te serum, na wrzesień została mi końcówka:)

      Usuń
  2. Nie miałam żadnego z tych kosmetyków do włosów, ale chętnie bym wypróbowała :)

    OdpowiedzUsuń