28 grudnia 2013

Piątek-dzień dla twarzy-DIY intensywny krem na noc

Biorę udział w akcji zorganizowanej przez Blondregenerację- Piątek- dzień dla twarzy. Zagapiłam się i przez poświąteczne lenistwo trochę zaniedbałam bloga, ale dziś postaram się nadrobić wczorajsze
zaległości.
Już wcześniej wspomniałam Wam o kremie, który ukręciłam jako pomoc w walce z suchymi skórkami po retinoidowej kuracji. Mazidło miało być silnie nawilżające, odżywcze i regenerujące. Jak wyszło?

Jest to krem na bazie kremowej, więc jest prosty w wykonaniu. Posłużyłam się przepisem z ZSK, jednak nieco go zmodyfikowałam 
Receptura
10 ml bazy kremowej
10 ml olei-5 ml olejku Baikal Herbals+ 5 ml oleju z róży piżmowej
30 ml fazy wodnej - 5 ml kwasu hialuronowego 3,2%, 1 ml witamin all in one, 2 ml wyciągu z aloesu , 2.5 ml wit B3 (płaska łyżeczka 2.5 ml), 2.5 ml pantenolu, szczypta alantoiny, 15 ml hydrolatu oczarowego   +konserwant

Olej Baikal Herbals- pisałam o nim tu. Ma bardzo fajny skład- m. in olej z maliny moroszki bogaty w antyoksydanty i NNKT, olej rokitnikowy- również bogaty w anyoksydanty, naturalny filtr UV 
Olej z dzikiej róży- bogaty w wit. C i A, antyoksydanty, pobudza skórę do regeneracji, chroni przed szkodliwymi czynnikami środowiska, odbudowuje właściwości ochronne skóry
Kwas hialuronowy-utrzymuje prawidłowe nawilżenie skóry, nośnik substancji aktywnych
Witaminy All in one- mix witamin:  E, C,B3,  B5,  B6. - nawilża, zmiękcza skórę, stymuluje do regeneracji. 
Wyciąg z aloesu- nawilża, wygładza, działa przeciwzapalnie, łagodząco
Niacynamid- działa przeciwtrądzikowo, stymuluje syntezę kolagenu,poprawia nawilżenie i elastyczność
Pantenol- nawilża, łagodzi podrażnienia, penetruje do głębszych warstw skóry
Alantoina- działa regenerująco, nawilżająco, łagodzi zaczerwienienie i pieczenie skóry
Hydrolat oczarowy- działa ściągająco, przeciwzapalnie, przeciwbakteryjnie, reguluje prace gruczołów łojowych

Krem ma bogatą konsystencję, jest tłusty. Jest żółty, co jest zasługa i oleju z róży rdzawej i oleju Baikal Herbals. Nie barwi jednak skóry ani ubrań/poszewki. Ma miły, delikatny zapach. Nie wchłania się do matu, zostawia na skórze tłustą powłoczkę, przez co może byś stosowany tylko na noc. Bardzo dobrze nawilża i regeneruje skórę- uratował mój nos po 2-dniowym katarze. Nie oczekuję jednak od niego cudów, retinoidowe suche skórki co prawda nie znikają, ale są mniej widoczne i zmniejszają się. Zauważyłam jednak coś niepokojącego- po nałożeniu kremu miejsca podrażnione lekko szczypią, jednak to szczypanie szybko ustępuje. Nie ma żadnego wpływu na niespodzianki- nie zapycha, nie przyspiesza ich gojenia.

Jak widać na załączonym zdjęciu, krem się lekko rozwarstwia, wypływa warstwa olejowa. Nie wiem, czym jest to spowodowane, jednak nie przeszkadza to w użytkowaniu.

Czy ukręcę go ponownie? Nie wiem, być może postaram się stworzyć coś mocniejszego, np. z dodatkiem kwasu. Generalnie to fajny, nocny kremik, idealny na zimowe przesuszenie i zmęczenie skóry. 

22 grudnia 2013

Cienie w kremie - mój zbiór.

Witam! :)

Cienie do powiek - niektórzy lubią ich używać, inni nie używają ich w ogóle. Ja należę do osób, które lubią mieć coś na powiekach. Nie robię codziennie makijażu wieczorowego, smokey eyes itd - bo nie mam na to czasu i nie zawsze mam na to ochotę, jednak rzadko zdarza się, żebym nie miała chociażby jasnego cienia na powiece :) Wydaje mi się, że wtedy twarz ożywia się i wygląda promienniej. W tym celu możemy użyć cieni matowych lub cieni perłowych, metalicznych.

Cieni w kremie możemy używać na kilka różnych sposobów - mogą być bazą pod inne cienie, możemy używać ich solo, łączyć ze sobą. Nie każdy jest fanem cieni w kremie, wszystko zależy od formuły cienia. Osoby które mają tłuste powieki narzekają na to, że cień szybko się rolluje, zanika - nie jest to regułą i jest możliwe zaradzenie temu :) Dzisiaj pokażę Wam te, które posiadam i chętnie używam.

Essence Stay All Day Longlasting Eyeshadow

 Moja opinia: Jeden z moich ulubionych. Był to mój pierwszy cień w kremie. Cienie z tej serii nie mają typowo "śliskiej" maślanej konsystencji a raczej są suche ale nadal łatwe do zaaplikowania - myślę, że dlatego mają bardzo dobrą trwałość na powiece. Nie muszę przy nich używać bazy. Dobrze łączą się z cieniami o innej konsystencji.
Niestety już niedostępne w ofercie Essence od wiosny tego roku, można je dostać w koszyczkach z wyprzedażami w Naturze- u mnie ich jest całkiem sporo :) Można ich też poszukać w sklepach internetowych .





Moja opinia: Ciemniejszy od poprzedniego. Kupiłam go właśnie z myślą o łączeniu go w makijażu z cieniem 02. Glammy Goes To..
Konsystencja ta sama, trwałość ta sama.


















 Moja opinia: Kupiony i używany przez mamę. Miałam go kilka razy okazję wypróbować na sobie i szczerze powiedziawszy myślałam, że będzie to bardziej zielony odcień a nie coś pomiędzy szarością a zielenią khaki... Ten odcień polecam najmniej, jedynie że ktoś szuka takiego to inna sprawa :)..




















 Moja opinia: Kupiony i używany przez mamę. Jeśli ktoś w makijażach używa niebieskich cieni albo akcentuje nim oko to polecam. Ja w makijażu dziennym nie używam takich kolorów, więc osobiście bym go nie kupiła , natomiast moja mama go poleca i używa :) Konsystencja i trwałość ta sama. Dobry jako baza dla innych cieni.
















Essence z limitowanych edycji :

Moja opinia: Mój numer 1 ! Był kupiony z limitowanej edycji i niestety nigdzie go już nie ma, ale wstawiam go też tutaj bo od czasu do czasu pojawiają się limitki z cieniami o podobnej konsystencji. Tutaj konsystencja jest bardziej "śliska" i maślana/kremowa  - taka jak w Paint Potach z MACA :) Jest niezwykle wydajny, trwały no i kolor jest przeeecudowny. Kiedy nie wiem jak się pomalować to zawszę sięgam po niego. Mam nadzieję, że znajdę jakiś odpowiednik tego cienia albo pojawi się taki w jakiejś limitce. Ubolewam, że już niedługo zobaczę denko..



Moja opinia: Kolejny kupiony z limitowanej edycji. Pokazuje go z tego samego samego powodu co poprzednika- bo o podobnej konsystencji pojawiają się w innych limitkach. Ten z kolei ma postać "pianki" jest bardzo lekki, matowy. Używałam go jako baza pod inne cienie, niedługo straci swoją ważność dlatego wyląduje w koszu. Trwałość średnia- po kilku godzinach rollował się.
















Catrice Made To Stay Longlasting Eyeshadow

Moja opinia: Pigmentacja bardzo dobra, kolor taki jaki chciałam. Trwałość - nałożony rano spokojnie wytrzymywał do wieczornego demakijażu. Dobrze łączył się z innymi cieniami. W porównaniu do tych z Essence Longlasting jest bardziej kremowy. Cień zamknięty w szklany słoiczek. Bardzo ubolewam ale od wiosny tego roku już niedostępne w ofercie Catrice. Można je jednak bardzo łatwo dostać jeszcze w koszyczkach z wyprzedażami w Naturze - u mnie jest ich dużo :)

 













 Maybelline Color Tattoo :

 Moja opinia: Jeden z nabytków podczas promocji -40 % w Rossmannie. Kupiłam go bo nie widziałam nigdzie słynnego eyelinera z Maybelline. Służy mi właśnie jako eyeliner, jest trwały, zastyga na powiece. Nie jestem w pełni zadowolona - Jest zbity, nie "masłowy"/ żelowy  (ale wiadomo- nie używam go w taki sposób do jakiego jest przeznaczony, więc nie jest to w pełni wina produktu) + pigmentacja jest średnia (nie jest to głęboka czerń) a co za tym idzie : muszę drugi raz poprawiać kreskę i nie potrafię identycznie poprawić kącików do pierwotnej wersji..
Podejrzewam, że jako baza do makijażu wieczorowego sprawdzi się bardzo dobrze,                                                                                     podbije kolory innych cieni i zapewni nam                                                                                        trwałość makijażu


<- Tu na zdjęciu pigmentacja nie wygląda aż tak źle, ale wiadomo swatch robiony jest palcem i nabiera się więcej produktu. Pędzelkiem nabieramy go mniej i wtedy efekt jest średni ale nie beznadziejny :)


 Moja opinia: Kolejny nabytek z -40% z Rossmanna. Kupiłam go do wypełniania brwi. W internecie możemy znaleźć opinię, że efekt po nałożeniu jest porównywalny do tego po Aqua Brow z MUFE. Nie miałam Aqua Brow, ale taka porównanie zachęciło mnie do zakupu. Kolor jest idealny dla mnie, tutaj taka zbita, śliska konsystencja mi odpowiada + wytrzymuje na brwiach cały dzień. Jako cień do powiek mnie nie zachwyca jakoś szczególnie. Zdecydowanie POLECAM.














Moja opinia: Ładnie wygląda na powiece, jest trwały. U mnie wygląda tak samo jak i Essence 01. Copy Right. Cienie z serii Color Tattoo zamknięte są w szklane słoiczki ,dostępne w zasadzie w każdej drogerii (tam gdzie jest szafa Maybelline :)














 Avon ColorTrend:

Moja opinia: W cale nie tani cień , kupiony tylko i wyłącznie z ciekawości. Na ręku nawet widnieje kolor, natomiast na powiece u mnie jakoś zanika.. po nałożeniu nie widzę, że mam cokolwiek nałożone albo daje bardzo delikatny efekt. Trwałość bardzo przeciętna, trochę lepsza jeśli potraktujemy go jako bazę i użyjemy pudrowych cieni ;)














 Moja opinia: Tutaj znowu zakup mamy ;) Efekt bardzo delikatny, jeśli nie nałożymy na niego jakiegoś innego cienia to po kilku godzinach zanika w ogóle. Jeśliby tak się czepiać dalej to opakowanie jest beznadziejne, zrobione z bardzo cienkiego plastiku- łatwo się może zniszczyć, ułamać. Ogólnie : nie polecam... :)














Podsumowując, nie trzeba wydać dużo na cień w kremie, żeby był dobry. Nie każdemu pasuje ta sama formuła, ale testując w końcu znajdziemy coś dla siebie :) Ja lubię cienie w kremie, bo aplikacja jest łatwa,szybka a efekt przyjemny. 

Używacie cieni w kremie? Macie swoich ulubieńców? Piszcie! :)

Buziaki, A.

20 grudnia 2013

Pomadki Essence - moja kolekcja

Przepraszam Was za dłuższą nieobecność, przedświąteczne zaliczenia i kolokwia na uczelni dały mi trochę w kość, na szczęście jestem już w domu rodzinnym i regeneruję siły :) Dziś kolejna notka napisana przez moją siostrę, tym razem o szminkach z Essence.
Okres jesienno-zimowy to ten ,w którym bardziej używam szminek,niż balsamów czy błyszczyków. W zasadzie nie wiem z czego to wynika, przypuszczam, że ze względu na bardziej tłustą, cięższą konsystencję. Staram się wybierać te , które może nie dają pełnego krycia a raczej takie a’la pomadko-błyszczyki, które nadają naszym ustom ładnego połysku i lekkiego koloru. Szminki o dobrym kryciu, są bardziej nasycone  mają zazwyczaj bardziej tępą konsystencję, są raczej matowe – takie zostawiam na specjalne okazje, kiedy zależy mi aby jak najdłużej kolor był na moich ustach. Od niedawna modne są też tzw. lip tinty, które ja po prostu tłumaczę jako farbki do ust. Są one z reguły lekkie, wodniste zamknięte w opakowaniu takim jak błyszczyki bądź w buteleczce a’la lakier z pędzelkiem. Lubiłam ich używać zwłaszcza latem.Nie kleją się, są trwalsze niż błyszczyki ( których nota bene nie lubię! Za każdym razem zamiast pięknie lśniących ust, uzyskuję efekt "włochatych ust",  bo migiem moje kłaki się do nich kleją. Domyślam się, że Wy też macie podobny problem. Jeśli znacie jakieś tricki, aby uniknąć tego i cieszyć się lśniącymi ustami piszcie!  ). 

Po dosyć długim wstępie przejdę do meritum… w końcu. 
Firmę Essence każdy zna, jedni ją  lubią inni mniej lub w ogóle. Ja polubiłam się zwłaszcza z szminkami od nich. Dlaczego? Ze względu na efekt i cenę. Kupuję je od kilku lat, niektóre z zaprezentowanych nie ma już w sprzedaży- niestety lub stety, ponieważ firma Essence wprowadza każdego roku nowe odcienie, zazwyczaj takie, które trafiają w mój gust.

 Linki, gdzie możecie sprawdzić dostępne kolory:
KLIK, KLIK ( seria longlasting, która nieco różni się od zwykłej, jest to nowość)

KWC :
KLIK, KLIK ( seria longlasting)

Poniżej zamieszczam zdjęcia, starałam się,aby kolor wyglądał tak jak w rzeczywistości. 


 Kolor 53 i 44 są nadal dostępne ( 42 od niedawna już nie jest - można znaleźć je w koszyczkach z wyprzedażami np w drogeriach Natura)



 Kolor 12 i 31 są nadal dostępne - tutaj jeszcze w starej wersji opakowań. Numerek 45 jest niestety niedostępny już dosyć długo i jak na razie nie pojawił się podobny odcień - ubolewam nad tym bardzo..














A tu z nowości z serii longlasting. Są bardziej matowe niż te wcześniej pokazywane. Kolory bardziej nasycone niż tamte, ale nie są to też typowe suche, nasycone szminki. Mogą podkreślać suche skórki u osób, którym szybko pierzchną usta. Na pewno kupię ich więcej, bo pozostałe kolory są całkiem fajne. Aktualnie jest na nie promocja w drogeriach Natura.












Po małej prezentacji mogę podsumować swoją małą kolekcję. Szminko-pomadki essence tak jak wspomniałam wcześniej są dosyć tanie (chociaż pamiętam, że na początku swojej przygody z nimi były jeszcze tańsze), jest duży wybór kolorów – każdy znajdzie coś dla siebie. Jedynym minusem jest to, że nie są trwałe. Jestem im to jednak w stanie wybaczyć, lubię je po prostu takimi jakie są :)Taka trochę miłość bezwarunkowa, więc może ktoś być zdziwiony moją pochlebną opinią a sam uważa zupełnie inaczej. Nie twierdzę, że nie można kupić innych ,podobnych, lepszych szminko-błyszczyków, jednak mam do nich mniejszy dostęp i zazwyczaj jest mniejszy wybór kolorów.
 
A Wy czego najchętniej używacie do ust? Macie i lubicie pomadki  Essence? 

Buziaki, A :*

15 grudnia 2013

Mam i ja... Yankee Candle.

Hej!

O Yankee Candle jest głośno na polskich blogach od niedawna. Jednych "małe tarty" podbijają nosy a drugich nie zachwyca i nie widzą w nich fenomenu. Ja swoje pierwsze Yankee Candle kupiłam podczas DDD w tym roku w Minti Shop. Od tego czasu zdążyłam przetestować kilka zapachów.


Ogólnie mówiąc ja jestem za! Zawsze lubiłam pachnące tealighty, ładne świeczki, olejki zapachowe i inne pierdółki. Jako nowicjusz nie byłam pewna czego się spodziewać, wybrałam zapachy w ciemno. Zamówiłam 2 zapachy świąteczne i jeden z regularnej kolekcji. Poźniej od "Mikołaja" dostałam 2 kolejne zapachy. Zużyję te, które mam i kupię następne. Zapewne po pewnym czasie wyłonię te woski, które będą gościły u mnie często :) Wszystkie woski, które mam okazję używać są intensywne ( palę je max.15 min - inaczej pozostałych domowników męczy intensywny zapach) ale przyjemne. Koszt jednego wosku wynosi ok. 5-6 zł ,ja zeskrobuję naprawdę mało, podejrzewam, że będę je długo zużywać :) Dostępność: głównie przez sklepy internetowe (np. KLIK , KLIK ), allegro, prywatne mydlarnie,kwiaciarnie itp.

Jeśli nie macie kominka, to pokażę Wam również mój nowy kominek. Szukałam prostego, małego, białego kominka. Nawet nie wiecie jak trudno znaleźć taki kominek w moim mieście... W końcu znalazłam idealny dla mnie w Jysku :)! Okazało się, że miałam idealne wyczucie czasu, bo dostali je dzień przed tym jak go kupiłam a i tak już większość była wykupiona :P Kosztował 10 zł, a w opakowaniu mamy również dołączony słodki mały wosk o zapachu różanym :) Nie paliłam go jeszcze, ale wydaje mi się, że nie jest zły. Oddzielnie można kupić też zestaw 3 takich wosków za 6,5 zł - niestety nie ma jeszcze innych zapachów.

 Tutaj wygląda na większy niż naprawdę jest :) Dla mnie jest idealny - nie za duży nie za mały. Jest wysoki na ok. 8 cm.











A tutaj dla porównania wosk z Jyska a Yankee Candle. 











Yankee Candle Christmast Cookie
 

Moja opinia: Uwielbiam ten zapach <3! Jest słodki, intensywny. Znałam ten zapach skądś wcześniej ale nie mam pojęcia skąd.. Kojarzy mi się rzeczywiście ze świętami. Ma przypominać nam zapach maślanych, świątecznych ciasteczek. Możemy wyczuć wanilię - niektóre osoby nie lubią zapachu wanilii więc nie jest to zapach dla każdego :) Lubię go rozpalać wieczorem, kiedy leżę zmęczona po całym dniu i piję ciepłą herbatę a zapach tego wosku unosi się i mnie odpręża. Zdecydowanie to jest mój faworyt :)

Yankee Candle Clean Cotton


Moja opinia: Kupiłam go jako, bo nie było akurat wosku Soft Blanket. Nie zawiodłam się i nie żałuję. Podoba mi się, pachnie świeżo - tak jak świeże pranie. Kojarzy mi się z czystością, bardzo odświeża zapach wnętrza - jest to raczej zapach, który możemy palić w dzień,bo nie jest taki nużący :P Ja będę najczęściej palić go w sobotę rano po sprzątaniu - tak dla dopełnienia poczucia czystości haha :D

Yankee Candle Cranberry Ice


Moja opinia: Kolejny słodko- kwaśny zapach. Bardzo intensywny (po kilkunastu minutach zapach aż męczy), wyczuwalny jest zapach samej żurawiny. Nie jest to jakiś złożony zapach -ot po prostu żurawina. Jeśli ktoś lubi tego typu zapachy to będzie zadowolony. Dla mnie średni, nie kupię go więcej.

Yankee Candle Mandarin Cranberry 


Moja opinia: Zapach mandarynkowo- żurawinowy. Kolejny słodki i kolejny z nutą żurawiny :) Trochę mniej męczący , bardziej mi odpowiada niż poprzednik. Bardzo intensywny. Daje poczucie "ciepła", fajny do palenia wieczorem.

Yankee Candle Loves me loves me not


 Moja opinia: Delikatny, świeży zapach stokrotki. Typowy wiosenny zapach. Według mnie fajnie pali się go w dzień. Pachnie bardzo realistycznie, czuję się jakby była wiosna a ja siedzę na polanie wśród stokrotek :)
Zapach bezpieczny do kupowania innym, bo myślę, że większości się spodoba. Na pewno będę go kupowała, po skończeniu :)
 
Podsumowując, jeśli jeszcze ich nie mieliście a lubicie kiedy ładnie pachnie w domu to kupcie koniecznie :) Jeśli znacie osobę, która lubi takie pierdółki to jest to dobry pomysł na prezent ( np. kominek z Jyska + różne woski) - koszt nieduży a podejrzewam, że się spodoba.

Lubicie woski Yankee Candle? Jakie zapachy mi polecacie ? :)

Pozdrawiam A.

11 grudnia 2013

Kremy do twarzy Apis-niska cena, super skład

Kolejny już wpis autorstwa mojej młodszej siostry, A. :) Znów pielęgnacja twarzy,tym razem z kremami naszej rodzimej marki Apis.

 Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją dwóch kremów marki Apis: ujędrniającego kremu do twarzy z żurawiną i olejkiem arganowym oraz kremu z miodem i mleczkiem pszczelim. Oba kremy na stronie Apisu kosztują po 15 zł (+ przesyłka) Możemy je również zamówić do najbliższej apteki DOZ, wtedy koszt kremów wynosi około 13 zł za każdy.
Oba kremy mają po 110 ml , zamknięte są w plastikowym okrągłym opakowaniu.

Krem ujędrniający do twarzy z żurawiną i olejkiem arganowym:


Wizaż : KLIK

Skład: Aqua, Grape Seed Oil (olej winogronowy), Sunflower Oil (olej słonecznikowy), Argania Spinosa Oil/Argania Spinosa Kernel Oil (olejek arganowy), Glycerin , Carbomer (substancja zagęszczająca), Cranberry Extract (ekstrat z żurwainy), Aloe Extract (ekstrat z aloesu), Cetearyl Alcohol & Ceteareth 20 (emolient), Collagen (kolagen), Elastin (elastyna), Zinc Oxide (tlenek cynku- filtr), Titanium Dioxide (tlenek tytanu- filtr), Triethanoloamine (regulator pH), Ascorbyl Palmitate (przeciwutleniacz), Ascorbic Acid (przeciwutleniacz), Citric Acid, Tocopherol( wit. E - przeciwutleniacz), Methylchloroisothiazolinone (substancja konswerwujące), Methylisothiazolinone (substancja konserwująca), Benzyl Alcohol (substancja konserwująca) , Parfum

Moja opinia:  Po pierwsze kwestia ceny a pojemności - za niską cenę otrzymujemy aż 110 ml, więc nie musimy się tylko ograniczać do używania go do twarzy :) Dobrze też sprawuje się na włosach, do kremowania włosów przed myciem- ze względu na bogaty skład w oleje, ekstrakty, kolagen i elastynę. 
Po drugie skład, według mnie jest świetny - zwłaszcza za taką cenę. Jest wiele innych, droższych kremów, które nie mają tak wysoko w składzie ekstraktów, olejów itp. Wchłania się szybko, pozostawia miłe uczucie nawilżonej skóry, ma ładny zapach. Jest lekki,wydajny, nie pozostawia tłustego filmu. Posiada filtr SPF15 - nie jest to wystarczające na dzień, jednak lepsze to niż nic (lepiej, że jest, niż go nie byłoby wcale :)). Bardziej nadaje się na wiosnę/lato, ze względu na lekką konsystencję i to, że nie klei się. Podsumowując, polecam go każdemu - warto spróbować i nie przepłacać za droższe ale uboższe w ekstrakty kremy ,a jeśli nie sprawdzi się na twarzy to śmiało można go zużyć do ciała :) Zresztą balsamów do ciała o takim składzie to ze świecą szukać :)


 Regenerujący krem z miodem i mleczkiem pszczelim

Wizaż: KLIK

Skład: Aqua, Olive Oil (oliwa z oliwek), Glycerin, Sunflower Oil (olej słonecznikowy), Carbomer (substancja zagęszczająca), Cetearyl Alcohol & Ceteareth 20 (emolient), Royal Jelly Powder (mleczko pszczele), Tocopherol (antyoksydant), Hydrogenated Retinol (retinol - wit. A), Triethanoloamine, Tocopheryl Acetate (antyoksydant), Linoleic Acid, Ascorbyl Palmitate ( antyoksydant), Ascorbic Acid (antyoksydant), Citric Acid, Methylchloroisothiazolinone (substancja konserwująca), Methylisothiazolinone (substancja konserwująca), Benzyl Alcohol (substancja konserwująca), Parfum, Beta Carotene (betakaroten).

Moja opinia: Pojemność 110 ml, cena podobna co do żurawinowej wersji :) Skład mniej mi odpowiada w porównaniu do poprzednika. Konsystencja - gęstsza, tłusta. Zapach średni - da się wytrzymać ale jest dla mnie duszący. Jest cięższy niż żurawinowy, pozostawia lepki, tłusty film. Bardziej natłuszcza niż nawilża. Sprawdza się lepiej do ciała niż do twarzy, bo może zapchać cerę. Fajnie sprawdzi się do kremowania włosów, do rąk. Bardziej nadaje się na jesień/zimę - latem może się kleić i pod wpływem ciepła pozostawiać takie nieprzyjemne uczucie na skórze. Używałam go, wtedy kiedy chciałam natłuścić twarz podczas kuracji retinoidami. Podsumowując, nie jest zły ale szału nie robi - daje rade jako odżywczy balsam do ciała, jest lepszy niż inne drogeryjne balsamy itp :)

  A Wy, miałyście któryś z tych kremów, albo krem z arbuzowej serii? Co o nich myślicie i czy też polecacie? 

Pozdrawiam, A.

9 grudnia 2013

Mizon-ślimaczy żel do twarzy

Kto nie słyszał o żelu ze śluzem ślimaka azjatyckiej marki Mizon, ręka w górę! O samym żelu, jak i o innych kosmetykach z tej serii było głośno jakiś czas temu w blogsferze. Skusiłam się na niego i ja, przekonał mnie obietnicami szybszego gojenia się niespodzianek, działaniem przeciwzmarszczkowym. 
Swój egzemplarz zamówiłam na ebayu, za ok. 20 zł- kupowałam go ok. rok temu, teraz tubka kosztuje najtaniej 16.50(z darmową dostawą), na allegro cena jest prawie dwukrotnie wyższa;)





Od producenta:
"Żel zawiera mucynę, składnik śluzu ślimaka, pomagający zachować homeostazę skóry, utrzymuje ją czystą i gładką. Wraz z kwasem hialuronowym nawilża skórę i pomaga zachować jej zdrowy wygląd. 
Zawiera ekstrakty z wąkrotki, portulaki i zielonej herbaty skuteczne w pielęgnacji cery zanieczyszcoznej, problematycznej, adenozynę- działającą przeciwzmarszczkowo oraz peptydy i witaminy.
Polecany osobom:
-mającym bardzo wrażliwą skórę, poszukującym lekkiego kremu
-szukającym czegoś lekkiego, ale nie klejącego
-mającym suchą, wiotką skórę
-mającym przebarwienia, cerę zanieczyszczoną"

Skład:
Snail Secretion Filtrate, Butylene Glycol, Cyclopentasiloxane, Glycerin, Bis-Peg-18 Methyl Ether Dimethyl Silane, Polysorbate 20, Sodium Hyaluronate, Carbomer, Glycosyl Trehalose, Hydrogenated Starch Hydrolysate, Triethanolamine, Dimethicone/ Vinyl Dimethicone Crosspolymer, Dimethicone, Hydroxyethylcellulose, Caprylyl Glycol, Ethylhexylglycerin, Sodium Polyacrylate, Centella Asiatica Extract, Portulaca Oleracea Extract, Camellia Sinensis (Green Tea) Leaf Extract, Nelumbo Nucifera Flower Extract, Betula Platyphylla Japonica Juice, Tropolone, Copper Tripeptide-1, Allantoin, Panthenol, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Palmitoyl Pentapeptide-4, Adenosine, Disodium EDTA.

Tytułowy śluz ślimaczy na pierwszym miejscu w składzie, brawo ;) Trochę dalej widzimy glicerynę i kwas hialuronowy. Do tego momentu jest super, składniki są wysoko, ale dlaczego reszta ekstraktów, peptydów i innych dobrych składników jest na szarym końcu, tuż za armią silikonów i zagęstników i innych świństewek? Nieładnie! 

Użytkowanie
Żel zamknięty jest w tubie, wykonanej z elastycznego, miękkiego materiału. Jest mleczno-przezroczysty, bez zapachu. Nie ma problemu z wyciśnięciem resztek. Żel jest lekki, szybko się wchłania, nie zostawia klejącej warstwy. Nadaje się pod makijaż, nie wpływa na jego trwałość. Nadaje się bardziej jako kosmetyk na dzień niż na noc, ze względu na tą lekkość i słabe właściwości pielęgnujące. Czasami stosowałam jako serum, nakładając na niego jeszcze krem. 


Moja opinia
Duzo obietnic, a żadna niespełniona. Używałam go przez dłuuuugi czas, jako krem na dzień. Nie zapycha, ale i nie pomaga w walce z niedoskonałościami. Nie wpływa na zmarszczki- wiem, że żaden drogeryjny kosmetyk ich nie usunie, ale ten ich nawet lekko nie spłycił. Spodobała mi się forma żelu, dla tłustej cery jak znalazł;) Lekko nawilża, dobry na lato czy też wiosnę, na zimę za słaby. Tak jak wspomniałam wcześniej, według mnie jest to krem na dzień, na noc wolę coś tłustszego, konkretnego. Podsumowując, nie wyrządził krzywdy, ale i i nie zachwycił.
Cena jest niska, więc można się na niego skusić. Ja nie kupię go ponownie, zużyję resztkę, wyrzucę i nie będę wspominać z sentymentem ;)

Używałyście? Co o nim sądzicie?