28 stycznia 2014

Jajeczna maska Agafii- niedoceniona siostra drożdżowej maski.

Drożdżowa maska babuszki Agafii szturmem zdobyła blogsferę już jakiś czas temu. Łopianowa i jajeczna siostry nie zdobyły już takiej popularności. 
W moim posiadaniu są dwie z trzech wersji: drożdżowa i jajeczna. Drożdżową mam i lubię, ale tylko lubię, bez większych zachwytów. Za to jajeczna sprawdziła się o wiele lepiej.


Od producenta:
W skład maski wchodzą proteiny z białek jaj, które intensywnie odżywiają włosy i skórę głowy, słód żytni - niezastąpione źródło mikroelementów, posiadający silne działanie regeneracyjne, sok brzozowy stosowany od wieków  do wzmacniania cebulek włosowych.
Dzięki zawartości tych składników oraz olejków z zimnego tłoczenia maska posiada silne działanie odżywcze, ułatwia rozczesywanie włosów, dodaje im blasku i czyni je jedwabiście gładkimi.

Skład
Aqua with infusions of: Hydrolyzed Egg Protein, Malt, Betula Alba Juice, enrichted by extracts: Salvia Officinalis, Rubus Chamaemorus, Rhodiola Rosea; Cetrimonium Chloride, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Guar Gum; cold pressed oils: Hippophae Rhamnoides, Cucurbita Pepo, Corylus Avellana Seed; Panthenol, White Beeswax, Tocopherol, Citric Acid, Parfum, Benzoic Acid, Sorbic Acid.

Woda z wyciągiem z: hydrolizowanych protein jajek, słód żytni, sok brzozowy wzbogacony w ekstrakty z: szałwii, maliny moroszki, różańca górskiego, konserwant, emolient, emulgatory, oleje tłoczone na zimno z: rokitnika, dyni,  leszczyny, pantenol, wosk pszczeli, wit. E, regulatory pH

Jak zawsze, w przypadku rosyjskich kosmetyków, w składzie znajdziemy to, co jest zawarte w opisie produktu.  Na początku maski proteiny, trochę ziółek, dopiero pod koniec składu mieszanina olejów.
Na początku podeszłam do niej z dystansem, zrażona okropnym działaniem proteinowej odżywki Artiste, która powodowała u mnie nierozczesywalny puch... Po wpisie u Wiedżmy o proteinach , wiem, że widocznie proteiny w tej odżywce nie spodobały się moim włosom, co nie oznacza, że inne  też tak zadziałają.

Uzytkowanie:
Maska zamknięta jest w słoju, którego stylistyka bardzo mi się podoba. Po odkręceniu nakrętki mamy plastikową nakładkę. Jest to świetna sprawa, maska nie brudzi całego opakowania i jest lepiej chroniona przed czynnikami zewnętrznymi. Maska jest lejąca, rzadka, przez co nie jest zbyt wydajna. Bardzo ładnie pachnie, podobnie jak drożdżowa siostra- ciasteczkowo.  

Działanie
Maskę nakładam na ok 30 minut, po myciu. Nie ułatwia ona rozczesywania, co może być minusem dla osób czeszących włosy na mokro.  Po jej użyciu moje włosy bardzo ładnie się układają, tworzą się fale, większe, niż po masce z Organic Shop.  Włosy są miękkie, puszyste, ale nie napuszone.
Nie zaobserwowałam, obiecanego przez producenta, silnego odżywienia- maska owszem, odżywia, ale w stopniu  umiarkowanie.  
Jak widać, została mi jej już resztka. Lubię ją i kupię ponownie po odchudzeniu zapasów:-)

Dostępność i cena
Allegro, sklepy internetowe z rosyjskimi kosmetykami.
Ceny wahają się od 11 zł do 17 zł.

Miałyście tą maskę? A może macie inną, sprawdzoną, proteinową maskę lub odzywkę?

P.S Info dla Gdańszczanek
Na Wrzeszczu, od 30 albo 31 stycznia będzie otwarty sklep z rosyjskimi kosmetykami i z półproduktami z ZSK- Skrzydła Natury.  Sklep sprzedaje też na allegro, ceny półproduktów nieznacznie różnią się od cen na ZSK- różnica paru groszy. 

25 stycznia 2014

Piątek-dzień dla twarzy-Lawendowy półtłuścioszek... czyli o kremie z Fitomedu.

Cześć!
Korzystając z okazji, że od pewnego czasu zawitał do nas śnieg i dosyć duży mróz dzisiaj będzie o kremie półtłustym, którego używam już od około miesiąca. Miał mi głównie służyć jako treściwszy krem na noc dla ukojenia i natłuszczenia skóry podczas kuracji Retinem A. Kiedy jednak nastały mrozy zaczęłam go używać też na dzień, z racji, że kremy nawilżające są dla mnie za lekkie na taką pogodę.

Dlaczego zimą lepiej używać kremów półtłustych/tłustych niż nawilżających ? Jak zabezpieczyć się przed przesuszeniem?

  • Kremy półtłuste i tłuste zawierają składniki, które natłuszczają skórę i zapobiegają jej wysuszeniu. 
  • Krem nawilżający jest robiony na bazie wody, więc skóra posmarowana kremem nawilżającym po zetknięciu z mrozem szybciej oddaje wodę i traci elastyczność, czyli najprościej mówiąc wysusza się. Inaczej sprawa wygląda w przypadku kremów półtłustych/ tłustych gdzie oprócz wody mamy właśnie substancje natłuszczające i z reguły kremy te są bardziej treściwsze, o gęstszej konsystencji - czyli skóra po zetknięciu z mrozem ma lepszą ochronę i nie traci tak wody. 
  • Dodam jeszcze, że to samo tyczy się nie tylko twarzy, ale i całego ciała. Są osoby, które nie mają problemów z przesuszaniem w okresie jesienno/zimowym, ale ja należę do tych osób, które szybko to odczuwają i potrzebuję po prostu dużego natłuszczenia. Jak sobie z tym radzę? Po kąpieli na lekko wilgotne ciało nakładam jakiś olej solo ( makadamia, kokosowy czy te Alterra z Rossmanna) lub Olwikę Hipp/ Babydream fur mama.
  • Warto wspomóc się od środka. Wzbogacić swoją dietę w wodę, pić olej lniany lub łykać  np. wit. A , wit. E, wit. z grupy B a w szczególności B5 ( która ma zdolność zatrzymywania wody w skórze i łagodzi uczucie napięcia, zmiękcza naskórek i łagodzi podrażnienia).
Wracając do tematu :) Nie pierwszy raz mam styczność z marką Fitomed - używałam juz 2 żeli do mycia twarzy, które były całkiem fajne i różanego płynu do twarzy, który równie miło wspominam. Przyszedł w końcu czas na zakup kremu, padło na wersję półtłustą.  


Opakowanie : Jak widać - nic szczególnego. Proste, plastikowe, białe opakowanie - nie zachwyca, nie odrzuca, ale może to właśnie w tej prostocie jest siła ? :) Krem mieści w sobie 50 ml produktu, jest ważny 3 miesiące od otwarcia. 



Konsystencja i zapach : Krem z pozoru nie ma ciężkiej konsystencji, ale nie jest też wodnisty. Nie jest toporny, dobrze aplikuje się go na skórę. Pozostawia delikatną warstewkę/ film - tak jak raczej tego nie lubię, tak tu mi to nie przeszkadza,bo dla mnie nie jest ona jakoś szczególnie nachalna. Można po prostu lekko odsączyć ten film bibułką matującą :) Jeśli lubicie zapach lawendy, to spodoba Wam się zapach tego kremu, bowiem jest on zrobiony na bazie wody z ekstraktem z lawendy i właśnie jej zapach dominuje.

Skład :  Aqua, Lavandula angustifolia flower water (woda lawendowa), Eleutherococcus senticosus root extract ( ekstrakt z żeń-szenia syberyjskiego), Lavandula angustifolia flower extract (ekstrakt z lawendy), Vitis vinifera seed oil ( olej z pestek winogron), Prunus amygdalus dulcis oil (olej ze słodkich migdałów), Ethylhexyl stearate (emolient), Caprylic/capric triglyceride (emolient), Butyrospermum parkii (masło Shea), Triticum vulgare germ oil (olej z kiełków pszenicy), Glycerin, Cetearyl alcohol (emolient), Cetearyl glucoside (emulgator), Propylene glycol, Tocopheryl acetate (estrowa forma wit. E), Trilaureth-4 phosphate, Hydroxyethyl acrylate, Sodium acryloyldimethyl taurate copolymer, Lavandula angustifolia oil (olejek lawendowy), Phenethyl alcohol, Caprylyl glycol (emolient), Ubiquinone (koenzym Q10).

Jak widać krem bogaty jest w różne oleje ,ekstrakt z lawendy i na szarym końcu w koenzym Q10 ;) 
Osoby, które mają skórę skłonną do powstawania zaskórników, wyprysków niech się zastanowią nad kupnem,bo w składzie  np. glikol kaprylowy ,trójgliceryd kaprylowy , czy cetaryl alcohol. No niestety, skład nie będzie pasował każdemu.. mogłoby być mniej substancji komedogennych ;) 
Plusem jest jednak to, że nie zawiera parabenów i konserwantów co jednak równa się z tym, że musimy zużyć krem w ciągu 3 miesięcy (według mnie nie jest to aż takie trudne, nawet używając go raz dziennie ;))

Moje spostrzeżenia : Krem bardzo lubię, nie zauważyłam, żeby przyczynił się do powstawania  nowych zaskórników czy wyprysków. Nałożony na niego makijaż utrzymuję się tyle samo godzin ile normalnie (czyli ok 6-7 h), nie przyczynia się do szybszego "świecenia się". Dobrze natłuszcza i nawilża  - po prostu mi służy :) Nie czuję uczucia ściągnięcia i wysuszenia podczas tegorocznych mrozów.. brr. Na pewno skusze się na inne wersje kremów z Fitomedu. Za stosunkowo niską cenę otrzymujemy całkiem fajny krem ze składem, który ma pewne minusy ale mimo wszystko jest lepszy od niektórych droższych a gorszych z drogerii ;) Polecam!

Opinia na wizażu :  KLIK
Dostępność :  Sklep internetowy Fitomedu : KLIK , apteki internetowe i stacjonarne 
Cena:  ok : 12-15 zł / 50 ml.

Używacie kremów półtłustych zimą, jakie polecacie? Czy miałyście styczność z tym lawendowym półtłuścioszkiem z Fitomedu ? Piszcie :)
Pozdrawiam, A :)

24 stycznia 2014

Świetne nawilżenie z maską Organic Shop-Miód i Awokado

Ta maska jest chyba już tak samo znana, jak maski z serii Babuszki Agafii. Zobaczyłam ją po raz pierwszy u Eve, która zachwalała  jej wygładzające działanie. Zachęcona pozytywną recenzja postanowiłam wynagrodzić sobie sesjowe trudy małym zamówieniem ;)

Od producenta:


Skład
 Aqua with infusions of Organic Persea Gratissima Oil, Honey Extract, Cetearyl Alcohol, Behentrimonium Chloride, Cetyl Ether, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Hydrolyzed Keratin, Parfum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Citric Acid.

Woda z wyciągiem z oleju z awokado, ekstrakt z miodu, emolient,  konserwant, substancja konsystencjotwórcza, antystatyk,  olej ze słodkich migdałów, keratyna, zapach, konserwanty

Skład jest krótki i, szczerze mówiąc, nie robi piorunującego wrażenia. Nie wiadomo, jak dużo jest oleju z awokado ani miodowego ekstraktu, a pozostałe wartościowe składniki są tuż przez zapachem. A jednak maska działa!
Myślę, że można by samemu zrobić podobną maskę: olej z awokado lub po prostu miąższ z awokado zmieszać z miodem, prostą składowo maską np Gloria i jakimś innym olejkiem, niekoniecznie migdałowym.
Kusząca opcja i przy chwili czasu i chęci postaram się ją stworzyć i dam Wam znać ;)

Użytkowanie 
Maska zamknięta jest w plastikowym pojemniku z cienkiego plastiku. Wieczko też jest cienkie, przez co opakowanie może ucierpień podczas transportu lub upadku. Zawartość opakowania nie jest też chroniona nawet metalową folią...Produkt jest gęsty,jasnozielony, ma konsystencję masła, przez co jest wydajny. Zapach jest bardzo intensywny, sztuczny. Na szczęście nie utrzymuję się na włosach i czuć go tylko przy nakładaniu maski. 


Działanie
Obawiałam się, że maska będzie za lekka dla moich włosów, które lubią porządną dawkę nawilżenia. Na szczęście, obawy okazały się bezpodstawne. Maska bardzo dobrze nawilża włosy, dociąża je, wygładza, uelastycznia.Trzeba jednak uważać z ilością, co za dużo, to nie zdrowo ;) U mnie spowodowała też wydobycie fali, włosy bardzo ładnie się ułożyły. Kolejny, zaraz obok balsamu Natura Siberica KLIK , włosowy pewniak. 
Poza tym, jest ona maską emolientową, przez co sprawdzi się w zimowej pielęgnacji włosów. Zapobiega też elektryzowaniu się włosów. Osoby o włosach cienkich, skłonnych do obciążeń powinny uważać z tą maską i nakładać ją bardzo oszczędnie.

Cena i dostępność
Sklepy z rosyjskimi kosmetykami, spora rozpiętość cenowa- od 24 zł do 29 zł. Najtaniej w sklepie Skarby Syberii.

Używałyście tej maski? A może używałyście podobnej DIY?

22 stycznia 2014

Moje BB kremy- Skin79 Scandal Rose&Vanilla

Dziś o BB kremie, który udało mi się okazyjnie upolować na e-bayu jakiś czas temu ;) 
Jest on mało popularny, wydaje mi się, że był on wypuszczony tylko na rynek tajwański. Kupiłam go na aukcji za ok. 30 zł, aktualnie są tylko w opcji 'kup teraz' za 120 zł! Czyli trafiłam na prawdziwą okazję ;). 


Skład:
Jest długi i szeroki. Na początku widnieją, standardowo, sylikony. Tuż za nimi mamy prawdziwe bogactwo, po kolei:

Arbutyna, ekstrakt z wanilii, olej z wiesiołka, woda z róży demasceńskiej, olej słonecznikowy, ekstrakt z rozmarynu, ekstrakt z rumianku, ekstrakt z lawendy, ekstrakt z mięty pieprzowej, ekstrakt z frezji, ekstrakt z bergamotki, olej z róży demasceńskiej, ekstrakt z róży francuskiej, ekstrakt z owoców goji, olej z ogórecznika, olej ryżowy, olej arganowy, olej sojowy, olej jojoba, ekstrakt z niepokalanka pospolitego, ekstrakt z morwy białej, ekstrakt z herbaty, ekstrakt z dereni, ekstrakt z portulaka, lecytyna, ekstrakt z żurawiny, ekstrakt z truskawki, ekstrakt z malin, ekstrakt z borówki, ekstrakt z porzeczki, ekstrakt z lukrecji, ekstrakt z sosny, ekstrakt z owsu, ekstrakt z cytryny, ekstrakt z czarnej porzeczki, ekstrakt z jabłka, ekstrakt ze skrzypu polnego, ekstrakt z grejpfruta, wyciąg z bakterii thermus thermophillus(antyoksydant), ekstrakt z szyszek chmielu, ekstrakt z pszenicy, ekstrakt z banana,   potem trochę sylikonów i innych wypełniaczy oraz wit. C, E i A(retinol) i kwas hialuronowy

Nie zdawałam sobie sprawy, że skład tego BB kremu jest taki bogaty:) Pełno wyciągów owocowych oraz z roślin, których nazw wcześniej nawet nie słyszałam oraz wyciąg z bakterii<!>. Gdyby nie te sylikony... No cóż, mi nie szkodzą;)

Działanie i użytkowanie
Produkt zamknięty jest w ślicznym opakowaniu z pompka.Jestem sroczką i takie opakowanie cieszy oko ;) BB krem ma dość gęstą, kremową konsystencję. Kolor to jasny beż z żółtymi tonami. Ładnie rozsmarowuje się na twarzy, nie tworzy smug, nie podkreśla suchych skórek. Wtapia się w nią i nie tworzy efektu maski. Najlepiej wygląda wklepany palcami. Używam go głównie zimą i jesienią, jest dość gęsty i ciężkawy, dlatego na cieplejsze dni raczej się nie nadaje. Jego krycie określiłabym jako wysokie, zakrywa wszelkie niedoskonałości. Efekt na skórze to ani mat, ani glow, coś pomiędzy. Zawsze używam pudru do wykończenia makijażu, więc solowego matowienia nie mogę ocenić. Jednak BB krem, przypruszony pudrem, daje długotrwały mat ( co u mnie jest rzadkością). Dodatkowo zawiera filtr 50+. 



Jestem z niego bardzo zadowolona. Przypadnie do gustu osobom, szukającym podkładów/bb kremów z żółtymi tonami, z problematyczną, tłustą lub mieszaną cerą, potrzebującym dobrego krycia, matu i dobrej trwałości. Radzę obserwować e-bayowe aukcje, a nóż trafi się jakaś okazja.

17 stycznia 2014

Piątek-dzień dla twarzy-Twarzo-oczyszczacze

Dziś kolejny wpis z serii "Piątek- dzień dla twarzy". Pisałam już o nawilżających maseczkach, odżywczym kremie, a dziś czas na słowo o oczyszczaniu twarzy.

Zacznijmy od standardowego, codziennego demakijażu. Nie używam żadnych dwu-fazówek itp.
Stosuję miodowe mydło nawilżające babuszki Agafii lub sprezentowaną przez koleżankę z Białorusi piankę do mycia twarzy z Green Pharmacy. Jeśli makijaż jest mocniejszy, najpierw nakładam trochę oliwki, a następnie mydło lub piankę.

Mydło ma bogaty skład, pełen syberyjskich ziół, jego substancja  myjącą to Magnesium Laureth Sulfate.Średnio zmywa makijaż, nie zawsze daje rade mocniejszej eyelinerowej kresce czy tuszowi do rzęs. Ale jest to produkt w zamyśle producenta do mycia dłoni, więc się nie czepiam;)
Pianka natomiast ma dość nieciekawy skład, są i PEG, zmywalny wodą silikon, DLS, MSL. Na początku podeszłam do niej, jak do jeża, jednak po czasie stwierdziłam, że krzywdy mi nie robi. Czasem nie umiem pojąć tego absurdu, kiedy kosmetyki z dobrymi składami działają kiepsko, podczas, gdy te z składami słabymi działają bardzo dobrze. Też tak macie, czy tylko moja i cera i włosy są tak niewdzięczne?;)

Czyściki do twarzy firmy "Wash my back" kupiłam już jakiś czas temu w Rossmannie za 5 zł/sztuka.Nie wiem, czy są one jeszcze dostępne, sprawdzę przy najbliższej wizycie;). Aktualnie przeżywają drugą młodość i wróciły w łaski. Stosuje je co parę dni w duecie z w.w specyfikami. Dobrze oczyszczają skórę, jest ona gładka i rozjaśniona. Dzięki nim nie mam problemu z suchymi skórkami.

Oba peelingi są prezentami od koleżanki z Białorusi.
Ten w zielonej tubce pochodzi firmy Czysta Linia. Firma kreuje się na naturalną, jednak produkty zawierają często parafinę i inne nieładne składniki;).W peelingu zatopionych jest wiele maleńkich drobinek, jednak jest on delikatny, do lekkiego, częstego oczyszczenia twarzy.
Drugi produkt to kawowo-miodowy peeling Green Pharmacy. Patrząc na tubkę myślałam, że drobinkami ściernymi są tu zmielone ziarna kawy, jednak tak nie jest- drobinki to zmielone nasiona moreli. ;) Tytułowe składniki są za zapachem:/ Drobinek jest mało, peeling również należy do grona delikatnych.




Maseczki oczyszczające reprezentują przy produkty. Dwa z nich nie są typowymi maseczkami, a raczej peeligami enzymatycznymi, ale skoro trzymamy je dłużej niż chwilę na twarzy, zaliczę je do grona maseczek.
Pisałam Wam już o nawilżającej maseczce z Organic Shop, która u mnie sprawdziła się świetnie. Podobnie jest z tymi dwoma produktami.
Błotna maska delikatnie oczyszcza, rozjaśnia i nawilża skórę. Ładnie podsusza też niedokonałości.
Składowo prezentuje się dobrze- ekstrakt z alg, błoto z morza martwego, olej migdałowy i ekstrakt z morszczyna,
Peeling enzymatyczny to już wyższy kaliber- bardzo dobrze oczyszcza skórę, niedoskonałości goją się szybciej. Jest to sprawka kwasu glikolowego, który jest na drugim miejscu w składzie;). Nie radziłabym nakładania peelingu na cerę podrażnioną- po aplikacji następuje pieczenie. Obok kwasu glikolowego znajdziemy oliwę z oliwek, masło mango, olej makadamia.
Czarne mydło z Organique, którego działanie jest w internecie porównywalne z peelingiem enzymatycznym. Mydliny zostawiamy na twarzy przez 7-10 minut i spłukujemy wodą. Czarne mydło to najmocniejszy zawodnik z tej trójki. Bardzo mocno oczyszcza skórę, aż "skrzypi". Pory są oczyszczone, cera zmatowiona, czysta, lekko ściągnięta. Nie stosuję go często, ze względu na częste podrażnienia i przesuszenia po Retin A.

Jak widzicie, nie znalazły się tu maseczki do rozrabiania, czyli spirulina i glinki. Powoli się do nich przekuję- ostatnio rozrobiłam za dużo spiruliny i resztę schowałam do małego pudełeczka po kremie i włożyłam do lodówki. Z maseczkę nic się nie stało i używałam jej jeszcze 3 razy:-)

W zestawieniu brak płynu micelarnego. Aktualnie używam tego z Tołpy i nie różni się niczym, poza ceną, od tego biedronkowego. Toniki też używam, jednak już od jakiegoś czasu żadnego nie ukręciłam i muszę ten błąd naprawić;)

Znacie te produkty? Czego używacie do oczyszczania twarzy?

P.S W SuperPharm promocja na Cicaplast B5 z La roche Posay. Produkt ma długą datę przydatności;)

14 stycznia 2014

Kremowanie włosów alternatywą dla olejowania?

Olejowanie włosów weszło w nawyk każdej włosomaniaczki. Szukamy coraz to nowszych i bardziej egzotycznych olejków o magicznych właściwościach. Sama zaliczyłam ten etap-od oleju migdałowego po Sesę czy olejki Baikal Herbals. Włosomaniaczki jednak ciągle szukają czegoś nowego- laminowanie żelatyną, maseczki z siemienia lnianego czy eksperymenty z półprodukatmi .Alternatywą dla olejowania miało być kremowanie. Nie zostało ono przyjęte tak entuzjastycznie, jak olejowanie, ale sam pomysł w blogsferze pozostał. Znalazłam dwa kremy, które zostały wyeliminowane z pielęgnacji twarzy, a które mają niezłe składy. Kupiłam je dość dawno w promocji, w sklepie Bioarp za ok. 5 zł sztuka.

Wersja nr 1
Skład(INCI): Aqua with infusion of: Organic Aloe Barbadensis Leaf Extract , Organic Simmondsia Chinensis Seed Oil, Pistacia Vera Seed Oil , Dicaprylyl Ether, Sodium Stearoyl Glutamate, Butyrospermum Parki, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Glycerin Cetyl Palmitate, Allantoin, Panthenol, Parfum, Citric Acid, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid.

W składzie znajdziemy ekstrakt z aloesu, olej jojoba, olej pistacjowy i masło shea, glicerynę, pantenol i allantoinę . Czyli nieźle.

Ekstrakt z aloesu działa bakteriobójczo, nawilża i wzmacnia włosy, likwiduje łupież
Olej jojoba  uelastycznia i nawilża włosy,  natłuszcza skórę głowy, pomaga w likwidacji łupieżu
Olej pistacjowy  wygładza i nawilża włosy i skórę głowy



Wersja nr 2
Skład (INCI):Agua with infusions of: Organic Chamomilla Recutita Flower Extract Organic Spiraea Ulmaria Extract, Bidens Tripartita Leaf Oil, Dicaprylyl Ether, Cetearyl alcohol, Sorbitan Sesquioleate, Cera Alba, Glycerin, Butyrospermum Parkii, Panthenol, Parfum, Citric Acid, Parfum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid.

W tym kremie znajdziemy ekstrakt z kwiatów rumianku, ekstrakt z wiązówki błotnej, olej z uczepu trójlistnego, wosk pszczeli, masło shea,  pantenol i glicerynę.

Ekstrakt z rumianku łagodzi podrażnienia i stany zapalne.
Ekstrakt z wiązówki błotnej oczyszcza skórę, łagodzi stany zapalne, nawilża i poprawia stan skóry
Olej z uczepu trójlistnego- stosowany w ŁZS,  do zwalczania łupieżu, likwiduje swędzenie i suchość skóry.




Oba kremy nakładam na ok 2 godziny przed myciem.  Zmywają  się bez problemu, nie zostawiają tłustej warstwy. Ciężko mi określić wydajność, gdyż nie należę do osób oszczędnych;). Nakładam ich sporo, zwłaszcza na końcówki.  Włosy są baardzo nawilżone, mięsiste i elastyczne. Częściej wybieram wersję 2, gdyż zawiera ona składniki działające łagodząco na podrażnienia, swąd-idealny dla skalpu. Muszę przyznać, że rzeczywiście działa- skalp jest ukojony, odświeżony, nawilżony.
Jest to dobra opcja na wykorzystanie kremu z przyzwoitym składem, który niekoniecznie sprawdził się w pielęgnacji np. twarzy czy rąk.Moje włosy bardzo polubiły ten zabieg, muszę poszukać nowych kremów. 
Możecie jakieś polecić?

10 stycznia 2014

DIY- peeling do skóry głowy

Za sprawą nowych, rosyjskich serii kosmetyków,  wiele osób zwróciło uwagę na produkt nie spotykany dotąd w ofercie żadnej z marek- peeling do skóry głowy. 
Żadna z drogeryjnych marek nie ma go w swojej ofercie, na blogach spotkałam się z dwa peeligami do skalpu- enzymatycznym i tradycyjnym( fryzjerka marka). Zapewne i na skalpowe peelingi  przyjdzie moda, jak miało to miejsce np z olejami.

Jak wspomniałam wcześniej, rosyjskie marki wypuściły 2 peelingi.

Masko- peeling marki Planeta Organica zawiera, oprócz oliwy z oliwek, oleju awokado i masła kakaowego, znajdziemy pantenol, proteiny łubinu i olej z orzechów włoskich. Znajdziemy też silikony, co dla niektórych może dyskwalifikować ją do nakładania na skalp.
Substancją ścierną są zmielone nasiona granatu.
Scrub do skóry głowy Natury Siberici jest składowo bogatszy, ma sporo ekstraktów i olejków.Substancje ścierne to zmielone pestki malin i zmielone łupiny syberyjskiej sosny. Wypatrzyłam też kwas glikolowy.
Jak widzicie, peelingujące cząstki są pochodzenia roślinnego. Nasiona przeróżnych owoców można znaleźć w sklepach z półproduktami i wzbogacić nimi maski czy odżywki.W domu mam tylko peeling z nasion czarnego bzu, który dostałam jako gratis do zakupów w ZSK. Długo leżał bezużytecznie w kartonie, jednak teraz zyskał drugie życie ;) Ostatnio wymodziłam coś takiego.

Maska Scandic Line jest składowo nienajlepsza. Wszystkie ekstrakty owocowe występują po zapachu, przez co jej solowe działanie było raczej kiepskie. Dlatego zużyłam ją jako bazę do tuningowania. Zmieszałam 2 łyżeczki maski, 8 kropli wyciągu z aloesu(humektant), 5 kropli kolagenu z elastyną(proteiny), 6 kropli oleju z nasion bawełny i 1,5 łyżeczki peelingu z nasion czarnego bzu. Taki odżywczy mix.Dziś włosy są odżywione i mięsiste- duży like! 
Porządnie wymasowałam skalp tą peelingo-maską. Nie jest to mocny zdzierak, podejrzewam że nasiona truskawki czy malin mogłyby zadziałać intensywniej.Zabieg jest, niestety, dość brudzący, sporo drobinek spada, dlatego należy go wykonywać nad wanną/ pod prysznicem. Nasiona bez problemu wypłukałam wodą. Skalp jest porządnie nawilżony i odświeżony-podrażnienia w rejonie grzywki są załagodzone.
Peeling z nasion czarnego bzu w przybliżeniu wygląda tak:

Przy najbliższych zakupach w ZSK skuszę się na peeling z nasion truskawek i z nasion malin. Ich koszt to 3,99 zł, więc niewiele. Warto spróbować!:)

Miałyście styczność z peelingiem skalpu? Stosujecie go regularnie w pielęgnacji włosów ? :)

8 stycznia 2014

Kosmetykami Enjoy malowane..

Hej, tu znów A.
        Dzisiaj post o kosmetykach Enjoy. Mało jest o nich w internecie, ja ze stoiskiem tej firmy spotkałam się w drogerii STARS.Jeśli nie macie nigdzie w pobliżu tej drogerii, to jest możliwość złożenia zamówienia na ich stronie KLIK.
W asortymencie możemy spotkać lakiery, pojedyncze cienie, trio cieni, tusze, kredki, róże, pudry i podkłady.Wszystko jest tanie. Z racji, że nie zainteresowało mnie nic do twarzy, to nie mogę nic o nich powiedzieć więcej.  Opakowania i kolory cieni, róży są łudząco podobne do tych z MIYO, które zdobyły popularność w blogsferze jakiś czas temu. Mam kilka kosmetyków MIYO i po bliższym przyjrzeniu się np. cieniom pojedynczym obu marek doszłam do wniosku, że kolory obu firm są identyczne!
W swojej kolekcji mam 2 lakiery i 2 cienie, o których będzie mowa w dzisiejszym poście. 



 Brakowało mi białego cienia, więc przy okazji kupiłam ten z Enjoy :) Kosztował jedynie 5,99 zł. Jest to numerek 01.
Sprawuje się bardzo dobrze, pigmentacja z bazą i bez bazy jest bardzo dobra. Kolor jest nasycony, jak widać jest to czysta biel, bez beżowych tonów. Minusem jest to, że pyli się niemiłosiernie (zresztą tak jak te odnowione z My Secret :)) Nie rolluje się, na powiece wytrzymuje cały dzień. Bez problemu łączy się z innymi cieniami. Polecam ! :)




















Satynowo/brokatowy cień wpadający w brązowo-rudawy odcień. Jest to numerek 06. Wygląda ładnie nałożony solo na powiekę. Pigmentacja bardzo dobra bez bazy i z bazą, wytrzymuje na powiece cały dzień. Konsystencja już jest nieco inna, bardziej mokra/kremowa. Kosztował również 5,99 zł.
Dużym minusem jest to, że podczas aplikacji brokat obsypuje resztę twarzy.. Można jednak temu zaradzić i zwilżyć pędzelek po tym jak nabierzemy cień na pędzel, lub nałożyć cień palcem.


















 Numerek 28. Lakier zamknięty w szklanej buteleczce o  pojemności 9 ml. Wystarczy jedna grubsza warstwa,aby płytka paznokcia była pokryta w całości, równomiernie - jednak ja mimo wszystko preferuje 2 warstwy :) Jest to taka pastelowa lila, jak dla mnie nie wygląda szarawo. Trwałość jest niczego sobie, bez top coat'u bez problemu wytrzymuje u mnie 3 dni (oczywiście wszystko zależy od tego, co dana osoba robi podczas dnia :)) + zmieniam kolor lakieru co 2-3 dni max, więc ja z trwałości jestem zadowolona :P Szybko wysycha nawet przy grubych warstwach, nie odbijają się żadne struktury w
ciągu dnia tak jak mają to w zwyczaju inne lakiery. Cena 5,99.

Numerek 30. Dość nietypowy odcień, dlatego mnie zainteresował. Dla mnie jest on a'la karmelkowy z domieszką rudego pyłku ( coś a'la piasek pustyni), który jest jednak ledwo widoczny na paznokciu i nie mieni się on jakoś szczególnie. Tak jak w przypadku poprzedniego, wystarczą 1-2 warstwy, trwałość równie dobra. Szybko wysycha. Cena 5,99.








Wybaczcie za niezbyt ciekawy wygląd paznokci, musiałam je maksymalnie spiłować i jestem na etapie olejowania i zapuszczania ich :) Na zdjęciu są po 2 warstwy lakieru, nie trudno zgadnąć, który to który. W ofercie Enjoy jest wiele innych ciekawych kolorów, których nie kupie tylko i wyłącznie ze względu na ban na lakiery :P  


       Ogólnie mówiąc, jestem zadowolona z tych kosmetyków. Planuje kupić jeszcze kilka cieni z Enjoy. Jeśli chcecie, mogę dla Was przetestować inne kosmetyki tej marki, napiszcie tylko w komentarzach, który Was interesuje :)

  Skusilibyście się na coś z oferty Enjoy ? :) 





5 stycznia 2014

Końcówko zabezpieczacze+ włosowa aktualizacja

Jesień i zima to szczególnie nieprzyjazne włosom pory roku. Jak skutecznie ochronić wypielęgnowane włosy przed niszczycielskim działaniem wiatrów, mrozów, deszczów i śniegów?
Ja wiążę włosy w luźny kucyk, szyję i kucyk owijam szalikiem i chowam pod kurtką. Dzięki temu włosy nie są aż tak bardzo narażone na niekorzystne warunki. Noszę też czapkę, która oprócz chronienia przez zimnem, przytrzymuje w ryzach niesforną grzywkę.;) Jednak to nie wszystko. 
Włosy prawie zawsze (prawie, gdyż czasem o tym zapominam)zabezpieczam mieszanką sylikonów i olejków.
Serum i jedwab firmy L'Biotica. Oba produkty dobrze zabezpieczają końcówki, jedwab minimalnie bardziej je wygładza. Skład jedwabiu jest też lepszy (proteiny jedwabiu przed zapachem, w serum z wit. A+E- witaminy i olejki po zapachu). bardzo lubię te opakowania- pompka wypluwa odpowiednią ilość produktu. Sylikonowe zabezpieczacze nakładam tylko na końcówki.

Olej makadamia i olej z nasion bawełny. Używam ich przed nałożeniem sylikonowych preparatów. Parę kropel olejku rozcieram w dłoniach i przeczesuję włosy, ze szczególnym uwzględnieniem końcówek. Robię to najczęściej wieczorem, gdy włosy są jeszcze lekko wilgotne. Olej z nasion bawełny jest lekki, dlatego mógłby być dobrą opcją dla osób o włosach cienkich, skłonnych do obciążenia. Olej makadamia jest treściwszy, dlatego trzeba go nakładać ostrożniej;). Oba jednak spisują się bardzo dobrze.



Sylikony w spray'u- czyli Gliss Kur-ekspresowa odżywka regeneracyjna
Z regeneracją nie ma ona nic wspólnego,przed zapachem znajdziemy tylko mieszankę sylikonów, a za zapachem hydrolizowane proteiny pszenicy(btw. są one wymieniona dwa razy w składzie;p) i esktrakt z korzenia imbiru;). Używam tego specyfiku, gdy włosy kiepsko wyglądają, są suche- zmiękcza je, nabłyszcza, optycznie poprawia ich stan. Fajny gadżet na kryzysowe sytuacje.


Dodatkowo załączam grudniowe zdjęcia moich włosów- niespecjalne, gdyż podczas świątecznej przerwy prawie ciągle było ponuro i ciemno na dworze...;/

Dla porównania zdjęcie z listopada. Wydaje mi się, że trochę im się podrosło;)


Plus bonus- kupiłam ostatnio maskę do włosów z nowej serii Planeta Organica- Morze Martwe. Czy mi się wydaje, czy pani widniejąca na opakowaniu to Natalia Siwiec? ;)) Jeśli to ona, to rzeczywiście wybrali bardzo 'naturalną' osobę.


3 stycznia 2014

Piątek-dzień dla twarzy- maseczki nawilżające-hit i kit

Włączone ogrzewanie, niekorzystne warunki atmosferyczne i retinoidy to skuteczna mieszanka wysuszająca cerę. Podrażnione i odwodniona cera domagała się czegoś więcej niż ser i kremów. Dlatego zdecydowałam się na maseczki nawilżające. Póki co mam dwie, jedna okazała się hitem, a druga kitem.

Najpierw kupiłam algową maseczkę nawilżającą Planeta Organica, przy okazji zamówienia na Lawendowej szafie. Zachęciły mnie pozytywne opinie na blogach i bogaty skład. 



Skład
 Aqua enriched with Furcellaria Lumbricalis Extract, Bertholletia Excelsa Seed Oil, Ascophyllum Nodosum Extract, Digitata Extract* , Fucus Vesiculosus Extract, Kappaphycus Alvarezii Extract , Spirulina Maxima Extract, Chondrus Crispus Extract, ), Lauryl GlucosideN, Porphyra Yezoenzis Extract ,  Hydroxypropyl GuarN, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Calendula Officinalis Oil, Curcuma Longa (Turmeric) Root Extract, Xanthan GumN, Amaranthus Cruentus Oil, Lavandula Officinalis Oil, Macadamia Terniolia Nut Oil*, Oenothera Biennis (Evening Primrose) Oil, Rosa Canina Seed Oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Oil*,  Chamomilla Recutita Oil, Tocopheryl Acetate , Sodium Ascorbyl Palmitate, Panthenol , Retinyl Palmitate, Hydrolyzed Rice Protein, Camelia Sinensis Leaf Extract, Plantago Lanceolata Leaf Extract, ChlorophullN, BisabololNI, Sodium HyaluronateN, Benzyl AlcoholNI, Dehydroacetic Acid, Sodium BenzoatNI, Potassium SorbateNI, CaramelN.

Woda wzbogacona w: ekstrakt z czerwonych wodorostów, olej z orzechów brazylijskich, ekstrakty z brązowych i czerwonych alg, ekstrakt ze spiruliny, ekstrakt z chrzęścicy kędzierzawej, emulgator, ekstrakt z czerwonych alg, zagęstnik, sok z aloesu, olej z nagietka, ekstrakt z korzenia kurkumy, zagęstnik, olej z szarłatu(amarantusa), olej lawendowy, olej makadamia, olej z wiesiołka, wit. E, wit.C, pantenol, wit. A, hydrolizowane proteiny ryżu, ekstrakt z zielonej herbaty, ekstrakt z babki lancetowatej, chlorofil, bisabol, kwas hialuronowy, konserwanty

Użytkowanie 
Maseczka zamknięta jest w plastikowym słoiczku z ciemnego szkła.Sklep niefortunnie nakleił naklejkę z polska informacją o produkcie, gdyż uniemożliwiała ona otworzenie produktu.
Maseczka ma galaretowatą konsystencję. Jest brunatno-zielonkawa, półprzezroczysta. Jej zapach jest bardzo intensywny, kojarzy mi się z rozgrzewającą maścią, którą w dzieciństwie rodzice używali do nacierania podczas przeziębienia.;) Nie miałam do czynienia z innymi maskami algowymi, więc nie wiem, czy pachną one podobnie, czy jest to zapach charakterystyczny tylko dla tej maseczki.
Maska jest wydajna.


Działanie
Po tak rewelacyjnym składzie oczekiwałam wiele. Jest to moja pierwsza maska nawilżająca, wcześniej kupowałam tylko te oczyszczające. Nakładałam ją ok. 2 razy w tygodniu na oczyszczoną twarz na 10-15 minut. Maska, po nałożeniu, przyjemnie chłodzi skórę. Intensywny zapach maseczki nie ulatnia się, czuć go przez cały czas, dlatego nie polecam jej dla wrażliwych nosów;). Efekty, no właśnie.... Niestety, po zmyciu nie zauważyłam obiecanego nawilżenia. Skóra była napięta, rozjaśniona, ale nie nawilżona, odżywiona.:( Szkoda, nie tego oczekiwałam... Podzielę się nią z siostrą, może u niej sprawdzi się lepiej.
Maseczkę kupiłam w sklepie Lawendowa szafa za 19 zł(100 ml).


Podczas stacjonarnych zakupów w Hurtowni Relax, wrzuciłam do koszyka nawilżającą maseczkę z firmy Organic Shop. 

Skład
Aqua with infusion of organic Aloe Barbadensis Leaf Juice, Glicerin. Amorphophallus Konjac Root Powder, Panthenol, Xanthan Gum, Bambusa Arundinacea (Nigro Munro) Leaf Extr., Alantoin, Zinc PCA. Parfum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Cananga Odorata Flower Oil.

Woda wzbogacona o: sok aloesowy,  gliceryna, puder z korzenia koniaku, pantenol, zagęstnik, ekstrakt z liści bambusa, alantoina, cynk, zapach, konserwanty, olejek ylangowy

Użytkowanie
Maska zamknięta jest w tubce. Nie ma problemu z jej wydobyciem.  Ma żelową konsystencję. Jest bezbarwna, pachnie intensywnie, ale przyjemnie. Skład jest mniej imponujący w stosunku do poprzedniczki, ale po raz kolejny przekonałam się, że nie zawsze bogaty skład gwarantuje dobre działanie.

Działanie
Używam ją ok 2-3 razy w tygodniu na 15-20 minut. Po zmyciu skóra jest nawilżona, miękka, elastyczna. Czyli taka, jaka powinna być po zastosowaniu nawilżającej maski. Suche skórki są mniej widoczne, a przesuszenia i podrażnienia są złagodzone. Jest super, gorąco polecam!
Maseczkę kupiłam w Hurtowni Relax za 9,50 zł(75 ml).