Wracam po krótkiej nieobecności spowodowanej... poprawką. Tak, poprawką w październiku. na szczęście jest to już za mną, chociaż czekanie na wyniki jest równie stresujące co sama poprawka. Poprzednia notka została napisana przez moją siostrę, za co bardzo jej dziękuję :-)
Dziś pokażę Wam, jak pielęgnuję twarz jesienią.
Jesieni, jako pory roku, nie lubię, jednak w tym roku wypatrywałam zimniejszych i mniej słonecznych dni. Od maja w szafce czekał Retin-A, czyli moja nadzieja na gładką skórę. Mam nadzieję, że za jakiś, pewnie dłuższy czas, będę mogła pochwalić się efektami kuracji. Kurację zaczęłam w ostatnim tygodniu września. Retin-A stosuję co 2-3 dni. Łuszczenie nie jest uciążliwe, mam parę małych, suchych miejsc. Czytałam też o możliwym wysypie niedoskonałości, jednak, na razie nie miało to miejsca. Niektóre podskórne gule zniknęły, czekam jednak na więcej. O efektach będę Was informować. Zaopatrzyłam się też w filtr przeciwsłoneczny, konieczny w trakcie retinoidowej kuracji. Na filtr firmy Biore zdecydowałam się po namowach przyjaciółki. Jego niewątpliwą zaletą jest lekka konsystencja, brak bielenia i szybkie wchłanianie. Opiszę go zresztą w osobnej notce, bo zdecydowanie na to zasługuje. Pod filtr stosuje krem Baikal Herbals matujący lub Sylveco Lekki krem brzozowy. Krem Baikla Herbals dobrze matuje skórę, ale niespecjalnie nawilża, więc używam go w dni, kiedy zostaję dłużej na uczelni i zależy mi na dobre trwałości makijażu.
Wieczorna pielęgnacja prezentuje się bardziej bogato. Makijaż zmywam pianką Green Pharmacy (pięknie pachnie zieloną herbatą), którą dostałam od koleżanki z Białorusi. Dobrze zmywa makijaż i nie wysusza. Płyn micelarny Tołpy kupiłam w promocyjnej cenie w Hebe. Do tej pory używałam tego biedronkowego, jednak dziś mi się skończył, dlatego na zdjęciu jest jego następca. Wiem, że ten biedronkowy też jest produkowany przez Tołpę, jednak z ciekawości porównałam składy i nie są one identyczne. W wersji biedronkowej mamy dwa ekstrakty i pantenol, a w oryginalnej wersji ekstrakt i kwas hialuronowy.
Przesuszoną skórę ratuje kremem botanicznym, o którym pisałam niedawno KLIK z dodatkiem oleju z dzikiej róży lub kremem z serii babuszki Agafii 35+. Nie maltretuję twarzy peelingami mechanicznymi, 2 razy w tygodniu używam wersji enzymatycznej z Organic Shop. Muszę przekonać się jeszcze do glinkowych maseczek, wtedy byłoby idealnie.
Dziś pokażę Wam, jak pielęgnuję twarz jesienią.
Jesieni, jako pory roku, nie lubię, jednak w tym roku wypatrywałam zimniejszych i mniej słonecznych dni. Od maja w szafce czekał Retin-A, czyli moja nadzieja na gładką skórę. Mam nadzieję, że za jakiś, pewnie dłuższy czas, będę mogła pochwalić się efektami kuracji. Kurację zaczęłam w ostatnim tygodniu września. Retin-A stosuję co 2-3 dni. Łuszczenie nie jest uciążliwe, mam parę małych, suchych miejsc. Czytałam też o możliwym wysypie niedoskonałości, jednak, na razie nie miało to miejsca. Niektóre podskórne gule zniknęły, czekam jednak na więcej. O efektach będę Was informować. Zaopatrzyłam się też w filtr przeciwsłoneczny, konieczny w trakcie retinoidowej kuracji. Na filtr firmy Biore zdecydowałam się po namowach przyjaciółki. Jego niewątpliwą zaletą jest lekka konsystencja, brak bielenia i szybkie wchłanianie. Opiszę go zresztą w osobnej notce, bo zdecydowanie na to zasługuje. Pod filtr stosuje krem Baikal Herbals matujący lub Sylveco Lekki krem brzozowy. Krem Baikla Herbals dobrze matuje skórę, ale niespecjalnie nawilża, więc używam go w dni, kiedy zostaję dłużej na uczelni i zależy mi na dobre trwałości makijażu.
Wieczorna pielęgnacja prezentuje się bardziej bogato. Makijaż zmywam pianką Green Pharmacy (pięknie pachnie zieloną herbatą), którą dostałam od koleżanki z Białorusi. Dobrze zmywa makijaż i nie wysusza. Płyn micelarny Tołpy kupiłam w promocyjnej cenie w Hebe. Do tej pory używałam tego biedronkowego, jednak dziś mi się skończył, dlatego na zdjęciu jest jego następca. Wiem, że ten biedronkowy też jest produkowany przez Tołpę, jednak z ciekawości porównałam składy i nie są one identyczne. W wersji biedronkowej mamy dwa ekstrakty i pantenol, a w oryginalnej wersji ekstrakt i kwas hialuronowy.
Przesuszoną skórę ratuje kremem botanicznym, o którym pisałam niedawno KLIK z dodatkiem oleju z dzikiej róży lub kremem z serii babuszki Agafii 35+. Nie maltretuję twarzy peelingami mechanicznymi, 2 razy w tygodniu używam wersji enzymatycznej z Organic Shop. Muszę przekonać się jeszcze do glinkowych maseczek, wtedy byłoby idealnie.
Miałam ten micel z Tołpy, ale niestety nie zostaliśmy przyjaciółmi:(
OdpowiedzUsuńżadnego z tych produktów nie miałam, pare mnie zainteresowało ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny, jak do Ciebie weszłam, od razu mi się gęba cieszy :D już widzę kilka postów wartych uwagi, będę miała w czym kopać :)
OdpowiedzUsuńJak Ci się spisuje krem Baikal herbals? Tak w porównaniu do Sylveco (mam i lubię)?
Sylveco, pomimo, że jest lekki, zostawia u mnie taką lekko tłustą warstewkę. Dobrze nawilża, jednak makijaż nie trzyma się na nim jakoś specjalnie. Baikal Herbals matuje lepiej, ale nie jest to też taki mega-super mat.Mam oba kremy z Baikal Herbals z tej serii i bardziej polecam wersję 'detox' na noc:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam maseczki glinkowe! :) Bardzo mi służą :). Ciekawi mnie ten Micel z Tołpy.
OdpowiedzUsuń