7 maja 2014

Make me bio-Garden Roses, lepszy niż pomarańczowa wersja?

Krem kupiłam głównie jako ratunek dla przesuszonej retinoidami i zimową aurą cery. Zostałam skuszona przez Anulę z bloga naturalna zakupoholiczka, która opisała go jako krem gęsty i treściwy, a tego typu kremy lubię stosować na noc. Pisałam już o pomarańczowej wersji kremu, która powodowała u mnie dość często po aplikacji pieczenie i zaczerwienienie skóry KLIK. Ten krem spodobał mi się bardziej, ale czy różana wersja jest pozbawiona wad?

Od producenta:
Wyjątkowy krem intensywnie nawilżający do codziennej pielęgnacji skóry. Starannie wybrane naturalne olejki z całego świata skutecznie nawilżą i odżywią suchą i wrażliwą skórę: olej z orzechów macadamia z Australii jest jednym z najlepszych olejów regenerujących skórę, masło mango z Indii ma właściwości zmiękczające i odbudowuje naskórek, olej ze słodkich migdałów tłoczony na zimno z Europy i olejek jojoba z Ameryki doskonale nawilżają i chronią skórę. Natomiast roża i woda z kwiatu geranium ukoją i odświeżą Twoją skórę. Lekka konsystencja i różany zapach sprawią, że pokochasz codzienną pielęgnację!

Skład
Skład: Woda różana,  woda z gernaium,  olej migdałowy, olej jojoba, masło z mango, olej makadamia, emulgatory, gliceryna, wit. E, konserwanty, a po nich olej różany.

W przypadku tego kremu producent również spełnia obietnice zawarte w opisie kremu- składniki wymienione są w kremie, w dużym stężeniu.

Użytkowanie
Krem jest gęsty i zbity, ma masłową konsystencję. Łatwo się wchłania, na skórze zostawia delikatną, ochronną powłoczkę. Pięknie pachnie różami i nie jest to chemiczny zapach! Z kremu nie wydziela się olej, jak miał to w zwyczaju Orange Energy ;) 
Mam pewne zastrzeżenie odnośnie dystrybucji. Krem jest ważny rok, w tym 6 miesięcy od otwarcia. Krem kupiłam w ostatnich dniach stycznia, a ważny jest do maja... Więc trochę słaba sytuacja. Również kremy, które kupiłam wcześniej na stronie producenta miały datę ważności do maja, a zakupy też robiłam w styczniu. Zmusza to do szybkiego, natychmiastowego używania, czego bardzo nie lubię...Krem jest wydajny, przez co mam jeszcze ok. połowę słoiczka i jeśli nic się z nim nie będzie działo, będę używać go nawet po terminie.

Działanie
Jak już wspomniałam wyżej, pomarańczowa wersja czasem powodowała u mnie podrażnienie i zaczerwienienie skóry. Niestety, i ta wersja parę razy (3-4) zrobiła mi buraka na buzi:/ Poza tym "drobnym" mankamentem, krem spisuje się bardzo dobrze. Stosuję go na noc.Świetnie nawilża, odżywia i uelastycznia skórę, rano jest wypoczęta i taka po prostu ładniejsza. 
Nie wiem, czy kupię go ponownie, trochę jestem zła za te krótkie daty przydatności i sporadyczne czerwone placki :/ Skład jednak jest dość prosty, oleje są dostępne w sklepach z półproduktami, więc może kiedyś ukręcę coś podobnego:)

Skusiłyście się na któraś z wersji kremów Make me bio? Jak się u Was spisały?

10 komentarzy:

  1. Do mnie właśnie jedzie pomarańczowa wersja, skład jest super obiecujący więc nie ukrywam, że oczekuje od niego sporo, tym bardziej, że naczytałam się o tym, że świetnie wyrównuje kolor skóry i tonizuje. Szkoda, że u ciebie okazały się być niewypałem tym bardziej, że dyszki to one nie kosztują :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogolnie sklad bardzo zachecajacy :) Szkoda, ze data przydatnosci krotka. Mozna faktycznie ukrecic, ale jesli narzeka sie na wieczny brak czasu (ja ja ;P), fajnie siegnac po taki kremik ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że ten Ci bardziej pasuje.
    Z datami i ja mam problem... głównie właśnie przez wydajność kremu, o której piszesz. Ale też zamierzam stosować dalej, pomimo upływu terminu. Chyba lepiej będzie brać ich kremy na spółkę :)
    Ja kończę właśnie drugi słoiczek pomarańczowego :) chyba po prostu jest dla mnie stworzony :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie nie dla mojej cery ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aktualnie używam wersji orange. Nie potrafię jednoznacznie ocenić tego kremu, ale nie kupię ponownie. Na plus zaliczam dobre nawilżenie i natłuszczenie. Pozostawia tłustą warstwę, ale to nic, można stosować na noc. Działanie jest jak najbardziej ok. Przeszkadza mi zapach. Jest okropnie sztuczny i w żadnym wypadku nie kojarzy mi się z naturą. Wolę poszukać czegoś o bardziej neutralnym zapachu, albo w ogóle bez. Tego "rose" tym bardziej nie wypróbuje skoro ma w składzie wode z geranium (już sobie wyobrażam zapach, brrrry).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pachnie dość intensywnie, ale przyjemniej niż pomarańczowy, bardziej naturalnie:)

      Usuń
  6. Nieciekawie z tym "burakiem" - pewnie jakiś składnik Cię uczula. Szkoda. ;/

    Nie używałam jeszcze kosmetyków tej marki, ale jestem ich bardzo ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurczę szkoda, że tak mało zdjęć opakowania bo u mnie to ma spore znacznie. Ja używam kremu Flolsek do skóry wrażliwej i polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo lubie ten krem Ma delikatny zapach, swietnie nawilza i super szybko sie wchlania. Kupilam go na stronie www.zielonasfera.com za 45 zl. Wiekszosc produktow Make Me Bio ma nizsza cene w tym sklepie))) Polecam wyprobowac ten kremik

    OdpowiedzUsuń